Po pierwsze nie dyskryminować

Bukodziw 1972Czy fakt, że ktoś mnie uderzył daje mi prawo uderzenia innej osoby, lub oddanie sprawcy? Jak sądzę przy tym prostym pytaniu większość z nas odpowie – nie. Cudzy zły uczynek wcale nie legitymizuje mojego. Co więcej cudzy zły uczynek powinien stać się dla mnie zobowiązaniem dla przeciwdziałania wydarzającemu się złu. Współczesna moralność zachodu rozwinęła się z dość wymagających źródeł: z jednej strony Kantowskiego przekonania, że człowiek jest zawsze celem nigdy środkiem i z dwudziestowiecznej filozofii dialogu wskazującej na asymetrię relacji etycznej. Emanuel Levinas jakkolwiek idealistycznie rysujący spotkanie z drugim człowiekiem uzmysłowił nam, że można wymagać od siebie więcej niż od Innych.

Czy fakt, że kobieta jest bita daje nam prawo do przyzwolenia na przemoc? I w tym wypadku każdy z nas równie łatwo odpowie nie. Pytanie jednak co to oznacza realnie w naszym życiu? Antyprzemocowe działania wymagają wieloaspektowego postępowania i pracy społecznej. Po pierwsze edukacji: wciąż za mało uczy się dzieci, że krzywda drugiego człowieka jest złem. Podejście do dziewczynek i chłopców ciągle nie jest symetryczne: chłopców nie uczy się by szanowali koleżanki (ciągnący za warkocz Małgosi Jaś usprawiedliwiany jest faktem, że jest chłopcem), a dziewczynki nie uczy się szacunku do samych siebie (Małgosia dowie się, że nie wolno jej być wyzywającą, bo będzie sama sobie winna za atak na niej). Po drugie świadomość społeczna: ciągle za mało mówi się o mechanizmach zniewalania drugiego człowieka, o symptomach katowanej kobiety czy mężczyzny (przemoc domowa nie dotyczy przecież tylko kobiet), ciągle zamyka się drzwi dla innych mówiąc, że to ich prywatna sprawa. Po trzecie wsparcie instytucjonalne: uciekająca kobieta przed swym katem najczęściej niezależnie od tego czy ma czy nie ma dzieci musi dosłownie wyjść z domu swego oprawcy. Maltretowana kobieta ciągle za mało ma wsparcia instytucji, gdzie może uzyskać pomoc materialną, prawną i psychologiczną. Dużo się mówi o rodzinie ale wciąż za mało przeznacza się pieniędzy budżetowych na wsparcie ofiar dysfunkcyjnej rodziny. Po czwarte zmiana świadomości nas samych: wiele stereotypów i wzorców kulturowych usprawiedliwiających przemoc jest przez nas traktowana jako nieistotna. Mówi się o tradycji jak o świętej, nie widząc, że nie jest ona niczym innym jak szeregiem wzorców postępowania dających się przepracować. Mówi się o słabości ofiary (sama sobie jest winna, nie potrafi o siebie zadbać, pewnie to lubi) nie widząc jak kultura może uwarunkować nasze zachowanie, jak wiele zależy od wychowania i środowiska w jakim przyszło nam żyć, jak łatwo wpaść w spiralę przemocy i pogodzenia się z tak koszmarnym traktowaniem.

Czy fakt, że kobiety nie posiadają praw równych mężczyznom, traktowane są przedmiotowo pozwala nam deprecjonować ludzi opresyjnej kultury? Mam nadzieję, że i na to pytanie odpowiemy nie. Obawiam się jednak, że jeżeli tylko pod słowa „opresyjna kultura”, podłożę na przykład „Arabia Saudyjska” (przecież tam kobiet nie może samodzielnie nawet prowadzić samochodu), odpowiedź dla wielu z nas nie będzie już taka jednoznaczna. Islamofobia, przekonanie o wyższości naszej własnej kultury bardzo łatwo może zabarwić nasze przekonania i odpowiedź na powyższe pytanie. Łatwiej jest mówić o dzikich obyczajach, nieludzkim traktowaniu kobiety, łamaniu praw człowieka, gdy odnosimy się do nie swojej własnej kultury. Przecież u nas w Europie jest już tak ładnie, nie będziemy rozliczać się z naszej domowej znieczulicy, swobodnie krytykując inną kulturę. W ten sposób manipulując opinią społeczną rozgrzeszano ataki na Bliski Wschód – czyniąc z Afganki o uciętym przez męża nosie symbol dzikości islamistów, z którymi należy walczyć w imię praw człowieka, praw uciśniętych kobiet. Nikt jednak już nie wspomniał, że wiele z tych praktyk nadal trwa, a misje pokojowe niczego w tej sprawie nie zmieniły. Najgorsze jest jednak to, że w tym wypadku bardzo łatwo, godzimy się na uogólnienia, ponieważ a krajach Bliskiego Wschodu zdarzają się fanatycy, będziemy wszystkich ludzi z tych rejonów traktować jak terrorystów i potencjalnych przestępców. Ponieważ kobiety bardzo często są uciskana i przedmiotowo traktowane, zgodzimy się by wszystkich mieszkańców krajów arabskich traktować jak nieludzkich i złych. Te uogólnienia tragicznie oddalają nas od pięknej etyki dialogi i szacunku do podmiotowości człowieka. Przedstawiciele innej kultury zostają wyjęci spod wartości i praw jakie posiadają obywatele naszej własnej.

Sprawę kobiet traktuje się bardzo często przedmiotowo. Jako polityczne zadanie lub manipulację. O prawach do rodzenia lub aborcji zaczyna się mówić w okresach przedwyborczych lub w okresach trudnych dla partii rządzących – polityczna potrawka, na której piecze się poparcie, ale już niekoniecznie daje cokolwiek samym kobietom. O kwestii obrzezania kobiet, ich maltretowaniu w domach, nierównych prawach wobec mężczyzn w innych kulturach mówi się zazwyczaj kiedy chce się pokazać jakim zagrożeniem są uchodźcy – dlatego jedni nie będą chcieli wpuszczać ich do Europy a inni będą chcieli dalej nieść im demokracje poprzez militarne działania.

O uchodźczyniach milczy się zawzięcie i pomija ich dramat, tak samo jak pomija się dramat zamknięty w czterech ścianach europejskich domów. Nad faktem, że są gwałcone i maltretowane najpierw przez „przewodników” podczas ich ucieczki, później przez europejskich strażników w obozach dla uchodźców nikt za długo nie będzie się rozwodził. Ot kilka słów w mediach i po dyskusji – wszyscy wiemy, że to Muzułmanie są źli, a w cywilizowanej Europie takie praktyki to przestępstwo.  O feministkach muzułmańskich walczących o swe prawa nikt nie wspomni, lepiej jest utrzymać wizję islamu jako fanatycznej religii, a jej wyznawców traktować jak szalonych ludzi wciąż tkwiących poza rozwojem kulturowym. O rewolucji dzieci, dzielnych małych blogerkach piszących o prawach dziewczynek do edukacji nikt się nie zająknie w dyskusji społecznej, nawet gdy Malala będzie odbierać swoją nagrodę pokojową. O kobietach które przeżyły gehennę obrzezania i same zaczęły walczyć o swe prawa nikt nie będzie specjalnie pisał – wystarczy wspomnieć, że to my Europejczycy walczymy o prawa kobiet. Przyznanie, że kobiety, często wbrew wszystkim same potrafią walczyć okazuje się dla nas ogromnie trudne.

Przerwać milczenie na temat przemocy to przerwać stereotypowe myślenie w naszej głowie zarówno o naszej Europejskiej sąsiadce, jak i o kobiecie z Sudanu, czy Syrii. Kobieta nie chce być bita i na to się nie godzi, fakt, że pozostaje ze swym oprawcą nie świadczy o jej słabości lub zgodzie na przemoc. Afganka nie jest bezwolną istotą, w Arabii Saudyjskiej czas się nie zatrzymał (o czym świadczy akcja niezwykle dzielnych i odważnych kobiet prowadzących samochody), w Jemenie nie żyją niewolnice poddane swoim mężczyznom (pojawiły się tam aktywistki i kobiety walczące o prawa do godnego życia). To, że zmiany zachodzą powoli, niemalże podskórnie nie oznacza, że ich nie ma. Pierwsze sufrażystki narażały się na więzienie, tak jak kobiety prowadzące samochody w Arabii Saudyjskiej. I jednej i drugie musiały pokonać opór społeczny, i jednych i drugich nikt nie wspierał. Deprecjacja kultury to deprecjacja ludzi w niej żyjącej, to neokolonialne założenie, że w kulturach nic się nie zmienia. To brak szacunku do człowieka.

Po pierwsze nie dyskryminować, po drugie zauważyć problem, po trzecie pomóc. I dobrze jest zacząć od milczącej sąsiadki, o której nic nie wiemy i być może nie chcemy dostrzec jej problemów. Dobrze jest przyjrzeć się sobie, zwłaszcza kiedy wiemy, że mamy czyste sumienie. Po pierwsze nie dyskryminować!

6 thoughts on “Po pierwsze nie dyskryminować

  1. Joanna, pełna zgoda, nie dyksryminować, nie uogólniać niepsrawiedliwie i owszem są zmiany – ostatnio w Arabii Saudysjkiej nawet pozwolono kobietom podziwiać z trybun zawody sportowe – mają już prawo do kibicowania. W Europie, a szczególnei w Polsce walczyć z przemocą (robię, co mogę), ale w szczególach to wszytsko nie takie proste. Walka z przemocą w Europie zidelogizowana jest niemal totalnie i mam wrazenie, ze większości wlaczących chodzi bardziej o tę idelogię niż o los ofiar. Jestem za przyjmowaniem ochodźców jak najbardziej, ale obyczajowosc i nauczanie islamskich sufich itp, to jednak bardzo powazny problem. W Egipcie, Arabii i w okolicy nawet feministki bywają islamistakmi. Wiem to od innych feministek z kręgu naszego Center for Inquiry. Parę lat temu podczas konferencji w Sztoholmie zagadnęly mnie imigrantki z krajów islamskich prosząc o wsparcie, gdyż szwedzcy humanisci odmowili im pomocy, gdy uciekaly z domu zagrożone zabójstwem tzw. honorowym za to tylko, ze związały się ze Szwedami. A jeszcze pare lat wczesniej wsparlem w Hadze protest grupy uchodźców politycznych z Iranu głownie, gdy tamtejsi humanisci zaproponowali rezolucję wzywającą do zaaakceptowania w Holandii szariatu. Pozdrawiam serdecznie i do Warszawy zapraszam 🙂

    • Andrzeju, właśnie w tym problem, że sprawy są skomplikowane. Ciągle brakuje głosów takie jak Twój, pokazujące rozwój z jednej strony a z drugiej realne problemy. Właśnie realne. Fakt, że w Europie nie widzimy tak wielu problemów i Europejek i kobiet z innych rejonów świata, fakt, że ciągle umywamy ręce, czy ideologizujemy stanowi moim zdaniem jedno z największych zagrożeń.

  2. Pozwolę sobie na krótki komentarz z perspektywy osoby, która sama wiele razy osobiście zetknęła się z dyskryminacją, a do tego brała udział w edukacji antydyskryminacyjnej. I w tym miejscu sparafrazuję Marka Edelmana: „Człowiek to taka istota, która lubi dyskryminować”. Niestety, nikt nie może powiedzieć, że jest wolny od tego grzechu i pierwszy rzucić kamieniem, bo wszyscy od czasu do czasu kogoś dyskryminujemy, nawet nieświadomie, nawet jako dzieci (ja też swego czasu dyskryminowałam). Wniosek stąd płynie jeden: nie należy nigdy do końca nikomu ufać, ani przyjmować czyjejś życzliwości za absolutny pewnik.

  3. Kultury składają się z praktyk kulturowych, a te podlegają ocenie. Ergo kultury podlegaja ocenie. Ergo są kultury lepsze i gorsze. Nie wszystkie różnice kulturowe sprowadzają się do kwestii symbolicznych i teksty takie jak ten, które próbują zawrócić dyskusję do „strachu przed Obcym/Innym” to jest trochę sabotaż. Z tego tekstu aż bije relatywizm kulturowy pani Joanno. Poza tym: dlaczego feminizm muzułmański, a nie świecki? Czy muzułmanie nie są w stanie pojąć idei świeckości? To jest trochę taki rasizm zaniżonych oczekiwań z Pani strony. Nieprawdą jest też, że w Arabii saudyjskiej coś istotnie się zmienia: http://washingtonsblog.com/2017/11/70-years-new-york-times-heralded-saudi-leaders-reformers.html

Dodaj odpowiedź do Andrzej Dominiczak Anuluj pisanie odpowiedzi